Cisza trwała tak długo, że nawet zegar na ścianie tykał wolniej, jakby bał się przerwać napięcie. Wstrzymałam oddech, pewna, że jedno nieostrożne słowo może wywołać większy wybuch niż ten nasz stary toster, który i tak od miesięcy prosił się o emeryturę.
Margaret odchrząknęła:
— Skoro już wszyscy tu jesteśmy, proponuję napić się herbaty… albo małego koniaczku. Bo inaczej nie przetrwamy tego dnia w jednym kawałku.
— Koniaczku?! — oburzyła się Katherine. — W południe?!
— Kochanie, w moim wieku południe to tylko sugestia. A po rozmowie z tobą, uwierz mi, to już lekarstwo.
Nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem. Katherine spojrzała na mnie tak, jakby próbowała mnie spalić samym wzrokiem.
— Nie wiem, co cię tak bawi, Helen.
— Przepraszam, mamo, po prostu… to historyczny moment. Dwie silne kobiety z jednej rodziny w jednej kuchni. Myślę, że ściany będą musiały pójść na terapię.
Margaret roześmiała się serdecznie:
— Zostaw ściany, dziecko. Ja chcę zobaczyć, jak Katherine radzi sobie z patelnią. Pamiętasz, kochanie, jak ostatnio gotowałaś? Twoja jajecznica chrupała jak ciasteczka!
— To był zamierzony efekt! — oburzyła się Katherine. — Nowy styl!
— O tak, „nowy styl“ zamawiania pizzy po każdym eksperymencie — mruknęła babcia z przekąsem.
Oparłam się o blat, próbując nie wybuchnąć śmiechem. Ale Margaret już wstała, teatralnie poprawiła fartuch i ogłosiła:
— Proponuję konkurs! Kto ugotuje lepiej, ten rządzi rodziną do Bożego Narodzenia!
— Co?! — krzyknęła Katherine. — Nie będę brała udziału w głupotach!
— Bo się boisz — powiedziała Margaret, ale wystarczająco głośno, żeby wszyscy usłyszeli.
— Wcale nie! Po prostu… to bez sensu!
— Tak mówią wszyscy przegrani — odpowiedziała babcia triumfalnie. — Helen, przynieś patelnię.
I tak w ciągu dziesięciu minut nasza kuchnia zamieniła się w arenę kulinarnej wojny. Margaret w lewym rogu, uzbrojona w drewnianą łyżkę jak w miecz. Katherine w prawym — z nowym fartuchem, na którym złotymi literami widniało „Królowa Kuchni“. A ja? Arbiter, kamerzystka i strażak w jednym.
— Trzy… dwa… jeden… start! — zawołałam.
Pierwsze jajko rozbiło się o podłogę.
— Śliski zdrajca! — mruknęła Katherine, podczas gdy Margaret chichotała.
— Zanim nauczysz się trzymać męża, naucz się trzymać patelnię, kochanie — rzuciła babcia złośliwie.
Po dziesięciu minutach powietrze gęstniało od dymu i zapachu… cóż, trudnego do zidentyfikowania. Czujnik dymu zaczął wyć z pasją godną opery.
— To znak, że gotowe! — oznajmiła Katherine z podejrzaną dumą.
Margaret spojrzała w swoją patelnię, skosztowała i pokiwała głową.
— Hm. Nie jest może wykwintne, ale jak się doda dużo sosu, da się zjeść.
— Jakiego sosu? — spytałam.
— Takiego, który ukryje smak.
W tej chwili do kuchni wszedł mój mąż, Andrew. Rozejrzał się po dymie, po nas, po patelniach i powiedział spokojnie:
— Widzę, że wojna pokoleń weszła w fazę nuklearną.
— To konkurs — wyjaśniłam. — Zwyciężczyni rządzi rodziną.
— W takim razie idę do sąsiadów. Niech mi SMS-em napisze, kto wygrał.
Już miał wychodzić, ale wrócił i dodał:
— Aha, pizza już w drodze.
Margaret wybuchnęła śmiechem, Katherine teatralnie westchnęła:
— Nawet nie spróbował mojego dania…
— Może dlatego, że ono wciąż żyje — powiedziałam, patrząc na moją patelnię, z której coś właśnie… syknęło.
W końcu babcia przejęła inicjatywę:
— Dobrze, dość wojny. Ogłaszam pokój. Ale, moja droga Katherine, obiecaj mi jedno — następnym razem, jak przyjedziesz „zrobić porządek“, przywieź tylko kwiaty. Nie wykłady.
Katherine westchnęła, potem po raz pierwszy się uśmiechnęła.
— Może masz rację, mamo… ale nie obiecuję, że będę milczeć.
— Ja też nie — odpowiedziała Margaret, unosząc filiżankę z herbatą. — Ale obiecuję, że zanim coś powiem, najpierw się napiję. Pomaga.
I tak trzy pokolenia kobiet — jedna zbyt doświadczona, druga zbyt pewna siebie, trzecia zbyt zmęczona — skończyły wieczór razem, siedząc w dymie, jedząc pizzę z porcelanowych talerzy i udając, że wszystko było zaplanowane.
Kiedy Margaret wstała, by wrócić do domu, powiedziała do Katherine z uśmiechem:
— Widzisz, kochanie, nie jest trudno mieć ostatnie słowo. Trzeba je tylko wypowiedzieć z pełnymi ustami.
Katherine roześmiała się, a ja odetchnęłam z ulgą. Wreszcie pokój rodzinny został podpisany — w naszej kuchni.

