– Doktorze, Powiedz to! głos Iriny drżał, a palce tak mocno przylegały do krawędzi stołu, że kostki stały się białe. – Nie mogę się już doczekać!
Mężczyzna przy stole powoli podniósł głowę. Światło lampy stołowej odbijało się echem w jego okularach, ukrywając wyraz oczu. Odłożył długopis i wziął głęboki oddech.
– Czternaście tygodni ciąży – powiedział spokojnie, jakby informował o prognozie pogody.
Irina zamarła. Wydawało się, że powietrze wydostało się z jej płuc. Usta poruszyły się, ale nie było dźwięku.
— Jak… – wyszeptała w końcu, czując, jak guz podchodzi do gardła. – To niemożliwe…
— Może-lekarz zakrył kartę dłonią, przyglądając się jej uważnie. – Naprawdę nie wiedziałeś?
Irina Sokolova, szczupła kobieta w wieku 45 lat z krótką kasztanową fryzurą i zmęczonymi, ale wciąż jasnozielonymi oczami, nigdy nie myślała, że znajdzie się w gabinecie ginekologa kliniki Zdrowie+.
Zawsze miała głęboką niechęć do szpitali. Ostry zapach środków antyseptycznych, zimny metal stetoskopu, Olśniewające białe fartuchy lekarzy-wszystko to przywoływało wspomnienia macierzyństwa, którego nigdy nie miała poznać. Internista z przychodni przy ul. Jabłoniowej była jednak nieugięta:
– Badanie jest obowiązkowe, Irina Wiktorovna. W twoim wieku nie należy zaniedbywać zdrowia.
I oto jest. W dusznym biurze z plakatami o zdrowiu kobiet, gdzie każdy szelest papieru brzmiał jak wyrok.
– Ale … jak? Irina ścisnęła whisky, próbując zebrać myśli. – Ja i mój mąż … …
Lekarz pochylił się do przodu z rękami złożonymi na stole.
– Tak się dzieje. Gratulacje-w jego głosie błysnął ledwo zauważalny uśmiech.
Irina zamknęła oczy. Przemknęło mi przez głowę: “mam czterdzieści pięć lat. Jestem już prawie babcią. A teraz…” wydychała powietrze, czując łzy spływające po policzkach.
– Jaki wybór?! Irena wstała gwałtownie, ściskając torbę tak, że skórzany pasek wbił się w dłoń. Jej głos drżał, ale nie ze strachu, ale ze złości. – Proponujesz mi … pozbyć się?
Lekarz usiadł na krześle, jakby cofnął się od jej tonu.
— Po prostu muszę wypowiedzieć wszystkie opcje-mruknął, szybko przeglądając jej kartę. – Wskazania medyczne, ryzyko związane z wiekiem…
– Moje dziecko nie jest “wskaźnikiem medycznym”! Irina gwałtownie szarpnęła drzwiami szafy, gdzie wisiał jej płaszcz. – I będzie mnie obserwował inny lekarz. Ten, kto nie widzi w tym… błędu.
Jego brwi czołgały się w górę, ale podał jej tylko kartkę z analizami.
– Jak wiecie. Ale witaminy nadal bierz, dla…
– Dziękuję-wrzuciła papier do torby, nie patrząc. – Wystarczy mi dwadzieścia pięć lat czekania na twoje tabletki.
Drzwi zatrzasnęły się z tak dźwięcznym trzaskiem, że pielęgniarki na korytarzu zadrżały.
Telefon rozładował się dokładnie w momencie, gdy Irina wybrała numer męża. “Symbolicznie” – uśmiechnęła się gorzko, wpatrując się w zgaszony ekran.
“Srebrny ślub za miesiąc… a teraz to. Jak mu powiedzieć?»
Zamknęła oczy, wspominając ich długie lata prób: niekończące się szpitale, wycieczki do sanatorium “sosnowy Bor”, gdzie pachniało smołą i nadzieją, nawet ta absurdalna wizyta u głuchej starej uzdrowicielki na obrzeżach Medvezhyegorsk. Potem, żując jakieś korzenie, burknęła:”dziecko przyjdzie, kiedy przestaniesz czekać”. Oni wtedy z Siergiejem śmiali się w samochodzie – a teraz…
– Jezu-Irena roześmiała się nagle przez łzy, przyciskając dłonie do brzucha. Kupiliśmy już bilety do Grecji na jubileusz…
Z głośnika nad głową nadawano o zasadach odwiedzin. Gdzieś kapała woda z kranu. A w jej piersi, wraz z dawno zapomnianym strachem, nagle zatkało się coś ciepłego i dzikiego.
“Seryozha … oszaleje ze szczęścia.”Poprawiła fałdy płaszcza i zdecydowanie ruszyła do wyjścia.
“Musimy pilnie naładować telefon. I kup test. Dziesięć sztuk. I więcej…”
Myśli były zdezorientowane, ale jedno było krystalicznie jasne: to cud!
I niech prognozy Medyczne pozostaną tam, gdzie ich miejsce.
Irina jechała dusznym autobusem, przyciśnięta do szyby czyimś łokciem, ale nawet panika nie mogła przyćmić jej myśli. W głowie kręciło się to samo: “Siergiej … będzie taki szczęśliwy!»
Ona i jej mąż już dawno przestali mieć nadzieję. Dziesięć lat temu, po niekończących się podróżach do lekarzy, klinik, a nawet do tej samej wiedźmy, której kiedyś doradzał wujek Petya, machnęli ręką. “Bóg nie dał-i nie” – powiedział wtedy Siergiej, a Irina tylko cicho skinęła głową, ukrywając łzy.
Ale teraz … teraz wszystko się zmieniło. Przycisnęła dłoń do brzucha, wciąż płaskiego, wciąż nie zdradzającego tajemnicy, i uśmiechnęła się. “Na pewno się ucieszy” – pomyślała Irina, przypominając sobie, jak zaledwie kilka tygodni temu Siergiej, siedząc w kuchni, z zazdrością opowiadał o sąsiadu z siedemnastego piętra.
– Wyobraź sobie, że urodził mu się czwarty syn – mówił wymachując widelcem. – A najstarszy ma już dwadzieścia osiem lat!
Czy nie jest za późno w tym wieku? – co? – spytała wtedy Irina, obserwując, jak jego twarz rozjaśnia rzadka dla niego senność.
– Wiesz, gdybym teraz został ojcem… – zamilkł, a potem potrząsnął głową. – Nie obchodzi mnie wiek. Przesunąłbym góry!
A teraz … nagle do niej dotarło. “Niespodzianka!”Wkrótce świętują rocznicę! Dwadzieścia pięć lat razem. Już zamówiono restaurację, ciasto … ” ciasto!»
– Zamiast róż-misie! – wyszeptała Irina, wyobrażając sobie, jak Siergiej zobaczy ciasto, będzie zaskoczony, a potem … potem mu wszystko powie. Wyjęła telefon i szybko zadzwoniła do cukiernika.
– Halo? Witam! To Irina, zamówiliśmy trzypoziomowy tort na rocznicę … Tak, ten. Chcę wprowadzić zmiany…
Jej głos drżał z podniecenia. Wyobrażała sobie, jak na wakacjach pojawi się ciasto z misiami i zającami, jak Siergiej spojrzy na nią zdziwiony, a ona się uśmiechnie i powie…
Ale sny są takie kruche.
Pozostałe dni przed świętami Irina spędziła jak w słodkiej mgle. Nie zauważyła, że Siergiej stał się zamyślony, częściej opóźniał się w pracy, a jego telefon zawsze leżał ekranem w dół.
– Coś się stało? Jesteś jakiś inny ostatnio-spytała pewnego wieczoru, gdy wpatrując się w telewizor nie reagował na jej słowa.
– Po prostu zmęczony — mruknął, unikając jej spojrzenia.
– Może pójdziesz do lekarza? Irina usiadła obok, położyła dłoń na jego ramieniu.
– Nie, wszystko w porządku-podniósł się gwałtownie. – Wezmę prysznic.
Nie przywiązywała do tego wagi. “Martwi się o mnie” – pomyślała. W końcu w ostatnich dniach naprawdę nie czuła się dobrze: nudności, bóle głowy, dziwne zmęczenie…
Teraz znała powód. Nawet poranna toksykoza spotkała się z uśmiechem.
“Wkrótce się dowie. Wkrótce wszystko się zmieni ” – rozmyślała marzycielsko Irina, nieświadoma, że los przygotowuje zupełnie inny zwrot…
Następnego dnia Irina stała przed lustrem, podziwiając swoje odbicie. Sukienka, specjalnie zakupiona na jutrzejszą rocznicę, idealnie dopasowała się do jej sylwetki. “Czy minęło już tyle lat?”pomyślała.
Drzwi uchyliły się i wszedł Siergiej z bukietem białych chryzantem.
– Znowu te kwiaty — – szepnęła, ale usta same rozciągnęły się w uśmiechu.
– Podoba ci się? – podszedł bliżej, a jego oczy świeciły tym samym ciepłem, co trzydzieści lat temu.
— Jak wtedy… – wzięła bukiet i wspomnienia zalały. Szkolne Podwórko, śmiech, drwiny kolegów z klasy. Ira, dumna ósma równiarka, wokół której kręcili się wszyscy chłopcy, ale nikt nie odważył się na to — wspiąć się do niej przez okno!
– Wyobraź sobie, że jest jak kot, który wbił się w parapet! – co? – zaśmiała się później przyjaciółka Łucji. – Notka! “Jesteś najpiękniejsza na świecie!”Rycerz, i tylko!
– Rycerz? – co? – parsknęła Lisa. – Mały dzieciak, który nawet się nie golił. Ira, jak to tolerujesz?
– A mi się podoba-wzruszyła ramionami Irina, choć w środku wszystko drżało.
Zwłaszcza po tej walce.
– Słuchaj, pan młody, a ty już zdecydowałeś, dokąd zabierzesz pannę młodą? Na Malediwy czy na lokalne bagna? Igor Ptaszkin wyciągnął szyderczo.
– Nie, to Irka mu się poszczęści, wcześniej skończy szkołę, więc wcześniej zacznie zarabiać! – odebrał Artem gwóźdź.
Seryozha nie mógł tego znieść. Pięści, krzyki, WF ciągnący je w różnych kierunkach. A po lekcjach-jego słowa rzucone w biegu:
– Jesteś tylko dwa lata starszy, a ja … zawsze będę cię kochać!
IRA nie miała wtedy nawet czasu na odpowiedź.
“Byli po prostu zazdrośni.»
– Pamiętasz, jak twoje dziewczyny mnie zniechęciły? Siergiej przytulił ją w talii, patrząc w lustro.
– Oczywiście! Irena się zaśmiała. – LISA powiedziała, że jesteś “małym chłopcem”, a Julia Bezrukova powiedziała, że “mężczyzna powinien być starszy”.
– A Lusia nas chroniła – zaśmiał się.
– Jej ciotka była o dziewięć lat starsza od męża!
Siergiej zaśmiał się, ale w jego oczach błysnął Cień.
– Wiesz co myślę? pocałował ją w skroń. – Byli po prostu wściekli, że nie mieli odwagi tak kochać.
Irina zamyśliła się. Może ma rację. Igor Ptaszkin pozostał wiecznym kawalerem, Lisa Koshkina rozwodziła się trzy razy, a Julia Bezrukova poślubiła Nudnego księgowego, a teraz skarżyła się w sieciach społecznościowych na “brak romansu”.
– Wiesz, co chciałem odpowiedzieć tym chłopakom? poważnie zapytał Siergiej.
– Co?
– Że i tak cię dopadnę.
Irina zaśmiała się, ale serce drgnęło. Naprawdę osiągnął. I przez te wszystkie lata byli zazdrośni. Cichym, złym szeptem.
Ale teraz Seryozha, z którym mieszkała przez tyle lat, stał przed nią z tym samym bukietem i nagle jego spojrzenie stało się obce i zimne.
Gdzie zniknęło to ciepło, które jeszcze chwilę temu świeciło w jego oczach? Ira była ostrożna, a Siergiej nie milczał przez długi czas.
– Ira, uroczystość będzie musiała zostać odwołana. Zadzwonisz do restauracji?
– Dlaczego? Co się stało?
IRA nie mogła zrozumieć, co mogło się stać, aby cofnąć tak ważne wydarzenie. Restauracja została opłacona, goście zaproszeni…
– Widzisz, Ira, mieszkaliśmy razem przez wiele lat i uważałem się za szczęśliwego. Ale kilka miesięcy temu spotkałem inną kobietę i … — zamilkł-zakochał się w niej.
Teraz zdaję sobie sprawę, że babcia miała rację, mówiąc, że moje narzeczone nadal bawią się w piaskownicy, a ja opiekowałem się tobą. Ira, byłaś starsza ode mnie, a teraz się starzejesz.
Chociaż tylko o kilka lat, ale … starszy. Poznałem młodą, piękną, szczupłą kobietę. Podrapał się po głowie – Boże, co niosę… Przepraszam, to nie jest najważniejsze. Krótko mówiąc, Dasha będzie miała dziecko. W końcu mogę zostać ojcem i to był główny powód wyboru. Długo myślałem, ale decyzja została podjęta. Zerwijmy bez kłótni. Jestem ci wdzięczny za wszystkie lata, ale nasze drogi się rozchodzą. Pardon.
Ira dusiła się z bólu, który rozerwał ją od środka.
– Odejdź-szepnęła. – Odejdź, nie chcę cię widzieć. Spakuję rzeczy sama.
– Odejdź! prawie krzyknęła, chwytając się za brzuch.
Siergiej nie czekał. Odszedł, nie odwracając się. Ira natychmiast zadzwoniła po karetkę.
Nie mieści się w głowie, jak człowiek może tak łatwo zdradzić. Zdradzić tego, z którym przeżył radości i smutki, z którym dzielił się najskrytszym, z którym było ciepło w każdym zimnie.
Wydaje się, że nic na tym świecie nie trwa wiecznie — nawet miłość prędzej czy później odchodzi. Ale tak czy inaczej, przez te wszystkie lata była naprawdę szczęśliwa. Wielu ludzi takich jak ona może sobie tylko wyobrazić … najwyraźniej jej szczęście zostało odmierzone na jakiś czas.
I postanowiła nie winić byłego małżonka. Byłego … jak bardzo boli to słowo.
Niech będzie szczęśliwy z innym-nie rozkazujesz sercu. A ira odnajdzie swoje szczęście w dziecku, które Bóg jej posłał, jakby dla pocieszenia…
Ale zdrada wciąż paliła duszę.
Lekarze zrobili wszystko, co w ich mocy, aby utrzymać ciążę. Udało im się, ale Ira musiała pozostać w szpitalu do porodu. Nie kłóciła się. Koleżankom powiedziała, że wyjeżdża w podróż-nie chciała, żeby ktokolwiek dowiedział się o jej późnej ciąży. Postanowiłem podzielić się radością dopiero po urodzeniu dziecka.
Z bliskich odwiedziła ją tylko matka, która od dawna marzyła o wnukach. Wspierała córkę we wszystkim, dosłownie zdmuchując z niej drobinki kurzu: przynosiła domowe jedzenie, owoce, spacerowała z nią po szpitalnym podwórku. I wierzyła, że Ira nadal będzie szczęśliwa.
Seryozha zadzwonił kilka razy. Prosił, aby nie trzymać zła, błagał, aby się spotkać, aby “wyjaśnić”. Ale Ira tylko spokojnie odpowiedziała, że wszystko jest w porządku i życzyła mu szczęścia. Po tym połączenia ustały. To prawda, że wysłał wiadomość: “byłaś i nadal jesteś najlepsza. Szkoda, że tak się stało. Pardon.»
I wybaczyła. Trzymanie urazy to tylko samookaleczenie. Serce musi pozostać otwarte, w przeciwnym razie nie będzie w nim miejsca na radość.
Często rozmawiała z dzieckiem, obiecała, że sobie poradzą. W końcu będzie miał kochającą matkę i babcię. Szkoda tylko, że dziadek nie dożył tego szczęścia…
Pierwsze miesiące minęły niepostrzeżenie, a ostatni trwał boleśnie długo. Ale nadszedł dzień, kiedy urodził się jej syn.
Ira patrzyła na niego i nie wierzyła własnym oczom: ten mały cud to jej dziecko. Babcia też była w siódmym niebie. Ira zapłaciła za oddzielny oddział-miała wystarczająco dużo oszczędności, aby nie pracować, gdy syn dorośnie.
Późnym popołudniem, kiedy maluch mocno zasnął, Ira położyła się, by odpocząć. Ale na korytarzu nagle rozległy się odgłosy, głosy, dudnienie wózka … potem wszystko ucichło i zasnęła.
Rano Ira obudziła się z dziwnym uczuciem: jest mamą. W pobliżu spał jej syn. I … przez całą noc nigdy nie płakał. Podskoczyła, podbiegła do kołyski-dziecko spokojnie siadało. Odetchnęła z ulgą i poszła szukać lekarza.
– Wszystko w porządku? zapytała pielęgniarkę. – Spał tak długo.…
– Wszystko w porządku-odpowiedziała Ostro. – Nakarm go i zmień pieluchy. Orientować się.
– Coś ci się stało? – Irie nie podobał się jej ton. Czy nie powinni byli wyjaśnić?
– Nie słyszałeś? – Pielęgniarka westchnęła. – Wczoraj nie uratowano rodzącej kobiety. Przywieźli po wypadku za późno. Dziewczyna wyszła, a mama nie. Ojciec zginął na miejscu. Sierota … teraz policja, przesłuchania … nie spały całą noc.
Ira skinęła głową i pospieszyła z powrotem do Izby.
Syn spał spokojnie. Bała się wziąć go w ramiona-taki kruchy. Ale kiedy przesunął palcem po jego maleńkiej dłoni, zawirował i otworzył oczy.
— Jesteś moim kochanym… – szepnęła, głaszcząc go. – Jaki jesteś piękny … teraz jemy.
Wzięła go ostrożnie, przepiórkowała i zaczęła karmić, gdy na oddział wszedł lekarz.
– Rzadki przypadek-powiedziała ta. – W twoim wieku mleko zwykle znika, a Ty masz je w nadmiarze. Dziecko ma szczęście. Ale odciągnij pokarm, w przeciwnym razie się wypali.
– Dobrze-skinęła głową Ira. Ale jej się nie udało.
Następnego dnia, kiedy wyszła na korytarz, ta sama Pielęgniarka zawołała ją:
– Nie chcesz pomóc?
– W czym?
– Tej osieroconej dziewczynie. Nie ma mleka, karmi się mieszanką, ale… masz tyle … może się podzieli?
Ira zamarła. Karmić czyjeś dziecko?
Ale czy można odmówić?
– Dobrze-zgodziła się cicho.
Próby odciągania pokarmu nie powiodły się. Wtedy lekarz zaproponował:
– Możesz spróbować ją nakarmić … jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko.
Ira zamyśliła się. Przywiązanie do cudzego dziecka… ale czy to źle?
Wkrótce przywieziono jej dziecko. Taka malutka, taka bezbronna … i jakoś wydawało mi się, że dziewczynka wygląda trochę jak jej syn. Chociaż prawdopodobnie wszystkie dzieci są podobne.
Kiedy dziewczyna została zabrana, Ira nagle odwiedziła myśl:” byłoby wspaniale — syn i córka… ” ale natychmiast ją odepchnęła. To tylko marzenia.
Czas na zwolnienie. IRA i dziecko, które nazwała Wołodenką, czuli się świetnie. Ostatnim razem, gdy przyniesiono jej dziewczynę, nie mogła się oprzeć:
– Co się z nią stanie?
– Do domu dziecka chyba-westchnęła Pielęgniarka.
– Szkoda … – wyszeptała Ira. – Chcę ją zabrać.
– Zdarzały się przypadki, kiedy matki zabierały takie dzieci — powiedziała zamyślona Pielęgniarka.
– To możliwe?
– Tak, ale nie od razu.
Następnego dnia Ira zapytała lekarza:
– Czy Mogę adoptować tę dziewczynę?
— Nie-odpowiedziała. – Ma dziadka. Sprawuje opiekę.
Ira spuściła oczy. – Dobrze, że ma rodzinę.
Powrót do domu
Ira wróciła z synem do rodzinnego domu. Mama uporządkowała, przygotowała żłobek i zaprosiła bliskich przyjaciół. Jak Ira tęskniła za tym domem … mimo że wciąż trzymał ślady Sieriozha. Na myśl o nim serce się zacisnęło.
Goście rozeszli się. Mama została, aby pomóc dziecku i położyła się odpocząć…
Nagle-dzwonek Do Drzwi. Na progu stał nieznajomy mężczyzna o smutnym spojrzeniu.
– Cześć, Irina Yurievna. Nazywam się Jewgienij Igorewicz — – zaczął. – Dostałam Twój adres w szpitalu.
– Chodź-zaprosiła Ira.
Usiadł, zamilkł, a potem zapytał:
– Jest pani mężatką?
– Rozwiedziona – zmarszczyła brwi. – A Ty o co pytasz?
– Lekarze powiedzieli, że karmiłeś moją wnuczkę. Jestem wiecznie wdzięczny… i chcę zapytać: czy możesz kontynuować?
– Ale … jak?
– Proponuję zamieszkać w moim domu z synem. Znalazłem już nianię dla wnuczki, nie będą Cię obciążać — tylko ją karmić. Moja córka zginęła… wnuczka to wszystko, co mi zostało. Jeśli chcesz, opiekunka pomoże również Twojemu maluchowi.
– Nie, to … niemożliwe.
– Błagam. Albo … mogę wysłać po ciebie samochód trzy razy dziennie.
— Nie, przepraszam… – Ira pokręciła głową.
Mężczyzna westchnął ciężko, zostawił wizytówkę i wyszedł.
Ira przez długi czas stała przy oknie, patrząc na wizytówkę.
A w mojej głowie brzmiało pytanie: a co, jeśli to przeznaczenie?
– Co za cwaniak! nagle rozległ się oburzony głos mamy. Wyszła z pokoju, jej głos drżał ze złości. – Słyszałam!
– Mamo, nie mogę po prostu zapomnieć o tej dziewczynie… — Ira otarła łzę, ale zamiast smutku w jej oczach zapaliła się stanowcza determinacja. – Byłam gotowa zostać jej matką! Rozumiesz? Zabrać ją, aby nikt inny nie mógł jej skrzywdzić!
Maria Pietrowna mocno przytuliła córkę, jej ręce lekko drżały.
– Kochanie, nie płacz, bo mleko zniknie – powiedziała cicho, ale w głosie zabrzmiała nie tylko troska o Ira. – Teraz musisz myśleć tylko o naszym chłopcu. Tylko o nim.
– Mamo … – nagle Ira się poruszyła, Jakby ją uderzyło. – A jeśli się zgodzę? Ścisnęła ręce mamy, oczy płonęły. – To nie potrwa długo! Tylko kilka miesięcy… ale tylko wtedy, gdy będziesz z nami. Nie poradzę sobie bez ciebie.
– Jezu, kiedy dorośniesz? Maria Pietrowna przewróciła oczami, ale w jej spojrzeniu czytał alarm. – Nadal jesteś dzieckiem, Irochko. Nie wiem nawet, co powiedzieć…
– Mamo, czuję-to przeznaczenie! Ira przycisnęła dłoń do piersi, jakby próbowała uspokoić szalone bicie serca. – Coś w środku mówi mi, że muszę pomóc tej córeczce. Jesteś ze mną, prawda?
– Dokąd pójdę?! mama rozłożyła ręce, ale w głosie słychać było już Uległość.
Serce biło gwałtownie, palce drżały, gdy Ira wybierała numer Jewgienija Igorewicza. Wyraźnie wyraziła swoje warunki, a on, ku jej zaskoczeniu, zgodził się niemal natychmiast. Po dwóch godzinach znów trzymała w ramionach małą Vikę. I znowu to niesamowite podobieństwo … do Wołodii.
Dom Eugeniusza był przestronny i przytulny, bez pretensjonalności, ale ciepły, jakby sam los ją tu przywiódł.
Pewnego dnia, gdy dzieci spały, a mama poszła sprawdzić kwiaty, Ira przypadkowo natknęła się na album ze zdjęciami. Przeglądając strony, zamarła na ostatniej.
Seryozha. Jej były mąż przytulił młodą, olśniewająco piękną dziewczynę, która mogłaby być jego córką.
W tym momencie rozległ się głos Eugene ‘ a i Ira zadrżała, prawie upuszczając album.
– Nie chciałem cię straszyć, Irochko – stał w drzwiach, spojrzenie ześlizgnęło się po zdjęciu. – Nostalgia?
– Kto to jest? jej głos zabrzmiał Ostro, prawie jak oskarżenie. Wbiła palec w Sierżę.
Eugeniusz Mroczek
— Dasza. Moja córka-westchnął ciężko. – I … matka Vicky.
Ira poczuła, że ziemia wychodzi spod stóp.
– Byłem przeciw – Eugene zacisnął pięści. – Groziła, że zerwie ze mną wszelkie relacje, jeśli go nie zaakceptuję. Miałem dość tego, że wybrała mężczyznę w moim wieku! Jeszcze żonaty!
Ira zamknęła oczy.
– Próbowałem ich przekonać… ale nie słuchali – głos Eugeniusza drgnął. – Potem się rozwiódł, przysięgał, że będzie ją nosił na rękach … ale stało się nieodwracalne.
– Więc … Wołodia i Wika … brat i siostra? Ira powiedziała to na głos, sama nie rozumiejąc, jak słowa wypadły z ust.
– Co?! Eugeniusz oszalał.
A potem Ira powiedziała mu całą prawdę.
– Nie mogę uwierzyć — patrzył na nią z podziwem. – Pobłogosławiłeś ich?
— Nie wiedziałam, że zginął… – Ira zacisnęła pięści. – Ale nie ma sensu kłócić się z losem. Niech ziemia będzie puchem…
Minął rok.
IRA i Wołodia pozostali w domu Eugeniusza. A potem … jeden poranek zmienił wszystko.
Zapukając cicho do drzwi jej sypialni, Eugene wszedł z koszem przebiśniegów. Usiadł na krawędzi łóżka, nerwowo przesuwając łodygi.
– Irochka … – jego głos drżał. – Dzieci dorastają. Wkrótce zaczną zadawać pytania … wziął głęboki oddech. – Czy nie nadszedł czas, abyśmy stali się prawdziwą rodziną?
Wiedziała, że ten moment nadejdzie.
– Masz rację-uśmiechnęła się przez łzy. – Wszyscy zasługujemy na szczęście.
Zhenya wyjął pierścionek. Diament błysnął w porannym świetle.
– Banalne, ale … – położył go na jej palcu. – Chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że jesteś moja.
-W moim wieku… — zaśmiała się.
– Wiek jest w głowie-przyciągnął ją do siebie. — A Ty jesteś mamą dwójki pięknych dzieci. Czyli jesteś najmłodsza, najpiękniejsza i…
– Najszczęśliwsza-skończyła za niego.
Ich usta się spotkały. A w sąsiednim pokoju śmiały się dzieci.
Szczęście. Przychodzi do tych, którzy potrafią czekać. Do tych, których serca są otwarte. Do tych, którzy nie boją się kochać ponownie.

