Zostawiłam dzieci z matką i zaczęłam harować jak wół, żeby zapewnić im wszystko, czego potrzebowały. Ale pewnego dnia załamałem się nad makaronem

Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale moje życie potoczyło się tak, że wszystkie obowiązki rodzicielskie spadły tylko na mnie. Zacząłem pracować jak szalony. Zostałem przeniesiony do sąsiedniego miasta do pracy.

Oszczędzałem na wszystkim, więc często jeździłem pociągiem do pracy w poniedziałek i wracałem w sobotę rano. W tym czasie moja mama zajmowała się moimi dziećmi.

W pracy udawałem, że przychodzę wcześniej niż wszyscy i nie spędzałem w niej nocy. Jadłam trzy posiłki dziennie! Sernik w poniedziałek, środę i piątek… Nie miałam pieniędzy na nic innego.

Nie zauważyłam jak nie tylko ja, ale i ludzie wokół mnie rezygnują ze mnie. Pewnego dnia stanęłam przed lustrem i nic w nim nie zobaczyłam.

Straciłam figurę, twarz, siebie… Wspominam te dni ze łzami w oczach, choć nie zdawałam sobie wtedy sprawy z tego, w jak opłakanym byłam stanie. Główną misją mojego życia były moje dzieci: musiałam je nakarmić i przynajmniej w coś ubrać. I tak mijał czas.

Każdego dnia tonęłam, ale każdego dnia coraz bardziej się tym nie przejmowałam. Pewnego dnia poszedłem odwiedzić moją matkę. Zebrała przede mną niedojedzony makaron z talerzy dzieci i postawiła talerz przede mną. Aby dać ci wyobrażenie, ten makaron kiedyś trafił do jej psa.

Potem miałam prawdziwe załamanie nerwowe, histerię. Zaczęłam płakać, a moja mama zaczęła się usprawiedliwiać, mówiąc, że ma jakieś niewyraźne widzenie. Dopiero wtedy zauważyłam, że te niewyraźne myśli zdarzały się we wszystkim, co miało ze mną związek w taki czy inny sposób.

Od tego czasu jestem w stanie określić, jak powinienem być traktowany. Ludzie traktują nas tak, jak my traktujemy samych siebie.

Ta prosta prawda przywróciła mnie do życia. Zmieniłem nawet pracę, aby odzyskać zdrowie i nie torturować się brakiem snu i niedożywieniem.

Related Posts