W naszej rodzinie zawsze było przyjęte, że mężczyzna pracuje, a kobieta zajmuje się domem. Wydawało się to słuszne i Jarosław od razu wyjaśnił, że jego żona powinna dbać o komfort i porządek w domu. “A co z samorealizacją?” zapytałam, gdy jeszcze przygotowywaliśmy się do ślubu.
“Kobieta ma najważniejszą misję na świecie – wychowywać dzieci i tworzyć komfort. Nie musisz myśleć o zarabianiu pieniędzy czy problemach zewnętrznych”
– odpowiedział. Przedstawił swój obraz życia rodzinnego tak pięknie, że w niego uwierzyłam. Naprawdę chciałam być kobietą, dla której mężczyzna pędziłby do domu.
Po ślubie zaczęłam urządzać dom. Gotowałam skomplikowane posiłki, sprzątałam i dbałam o każdy kąt naszego mieszkania.
Jarosław był zadowolony i chwalił się mną swoim znajomym. To było jak idealny film o amerykańskiej rodzinie. Ale wraz z narodzinami mojego syna wszystko się zmieniło. Trudno było nadążyć za pracami domowymi.
Widziałam, że mój mąż był sfrustrowany, nawet jeśli nie mówił tego głośno.
Potem przeorganizowałam swój dzień, aby móc znowu wszystko robić. Jarosław bardzo chciał mieć drugie dziecko, ale ja się bałam. Wiedziałam, że z dwójką dzieci będzie jeszcze trudniej.
Ale w końcu mnie przekonał i urodziłam córkę. Kochałam moje dzieci, ale teraz nie miałam nawet czasu, by zadbać o siebie.Stopniowo traciłem formę i przybierałem na wadze. Jarosław przestał zwracać na mnie uwagę i kiedyś powiedział: “Teraz wstydzę się pokazać cię kolegom.
Ich żony są jak obrazy, a ja mam ciotkę”. Te słowa złamały mi serce. Płakałam całymi dniami i nocami. Przecież starałam się dla niego, dla naszej rodziny.
Ale nic z tego nie miało już znaczenia. Niedawno przypadkowo dowiedziałam się, że miał romans z koleżanką z pracy. To był ostatni dzwonek.
Zdecydowałem się odejść. Zabiorę ze sobą małe dzieci, kiedy zamieszkam w nowym miejscu. Nie chcę dłużej żyć w tym małżeństwie. Czy powinienem zrobić ten krok? Co byś zrobił na moim miejscu?