Przygotowywałem się na przyjazd swatów przez trzy dni. Urodziłem się w wiosce i zwyczajem było witanie gości obficie zastawionym stołem.
Moi rodzice nauczyli mnie tego, bo kiedy czekali na krewnych i przyjaciół, to nawet świnię ubijali, mama gotowała mnóstwo pysznych dań, a stół się uginał. Mama mawiała, że stół powinien być zawsze pełny, nawet jeśli wydasz ostatni grosz – goście powinni wyjść zadowoleni i najedzeni.
Zawsze mam kilka tradycyjnych potraw: oliwę, gołąbki, wędliny, sery, warzywa, przekąski.Nasza córka wyszła za mąż kilka miesięcy temu. Spotkaliśmy się już z swatami, ale było to na neutralnym terenie, jeszcze ich nie odwiedziliśmy, więc bardzo się martwiłem, jak to pójdzie.
Zaprosiłem swatów, aby nas odwiedzili. Pomyślałem, że powinniśmy się lepiej poznać. Zaprosiłem ich na niedzielę, a swatka się zgodziła. Przygotowuję się więc. Kupiłam trochę produktów spożywczych:
owoce i lody. Upiekłam nawet własne ciasto. Krótko mówiąc, wszystko szło jak w zegarku. Nasi swaci byli intelektualistami. Pracowali jako nauczyciele w instytucie. Powiedziałem im, że nie znajdziemy wspólnych tematów.
Ale wszystko poszło świetnie.Siedzieliśmy tam do wieczora, na szczęście miałem przygotowane jedzenie. Rozmawialiśmy o przyszłości naszych dzieci. Późnym wieczorem do stołu zasiedli również moja córka i zięć. Rodzice Igora zaprosili nas na następny tydzień.
Byłam więc pewna, że spodobają im się nasze spotkania. Tak się ucieszyłam z zaproszenia, że kupiłam nawet nową sukienkę. Upiekłam ciasto, żeby nie iść z pustymi rękami.
Nie jem ciast kupowanych w sklepach, bo ich nie lubię. Mój mąż chciał zjeść obiad w domu, ale mu nie pozwoliłam.
Powiedzieli, że swatka się przygotowuje i wrócisz do domu głodny, a ona może się zdenerwować. Mieszkanie swatów miało bardzo eleganckie wnętrze, dobre remonty i drogie meble. Bardzo mi się podobało i nawet chciałam mieć taki żyrandol jak oni.
Ale ku mojemu zaskoczeniu, nie było limitu, kiedy zobaczyłem pusty stolik. Czyżby nie przygotowali się na nasze przybycie? Zapytano nas, na co mamy ochotę: herbatę czy kawę? Moja teściowa grzecznie poprosiła o przepis na ciasto, które przyniosłam.
Pochwaliła go. To była jedyna rzecz, jaką jedliśmy. Nie było nic innego do jedzenia. Mój mąż był głodny i widziałam rozczarowanie w jego oczach.
Powiedziałam więc swatkom, że musimy już iść. Grzecznie im podziękowaliśmy, a nasi krewni powiedzieli, że przyjadą do nas w przyszłym tygodniu.
Cieszyli się ze wspólnie spędzonego czasu. Oczywiście, że tak. Przez całą drogę myślałam o tym przyjęciu, a mój mąż myślał o barszczu, który czekał na niego na kuchence.